Wyrażenie „Obyś żył w ciekawych czasach!” nie bez powodu odczytywane jest jako klątwa. Wiemy o tym doskonale w dobie wyjątkowo dynamicznego postępu technologicznego i w obliczu coraz bardziej alarmującego stanu środowiska naturalnego. Doświadczenia pandemii i rosyjskiej agresji na Ukrainę jeszcze dobitniej udowodniły, że kategoria pewności nie dotyczy już ani sytuacji geopolitycznej, ani przemysłu czy biznesu. Tym bardziej istotne jest poszukiwanie rozwiązań stabilnych, ekonomicznych i przyjaznych zarówno użytkownikom, jak i planecie. O mądrej zielonej transformacji mówi dr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki Śląskiej, pracownik Katedry Maszyn i Urządzeń Energetycznych na Wydziale Inżynierii Środowiska i Energetyki, autor ponad 200 publikacji naukowych i twórca 11 patentów.
Wywiad ukazał się na łamach Strefy Biznesu Śląsk 03/2024.
Czy dla współczesnego odbiorcy z sektora przemysłowego faktycznie tak duże znaczenie ma ekologia, czy może wybór „zielonych” rozwiązań jest podyktowany raczej względami ekonomicznymi?
Zdecydowanie przeważa połączenie tych dwóch aspektów. Weszliśmy chyba już na dobre w erę świadomego konsumenta. Przykładowo zyskujący świadomość konsument indywidualny zaczyna orientować się w często trudnej strukturze rachunków za energię elektryczną. Dotychczas raczej nie zagłębiał się on w treść tych rachunków – po pierwsze dlatego, że cena była akceptowalna, a po drugie z uwagi na brak wyraźnie dostrzegalnej dynamiki zmian tej ceny. Świadomy konsument kiedyś nie przypuszczał, że mogą przyjść takie czasy, w których będzie się trzeba martwić o dostępność energii. Jest to problem szczególnie ważny dla konsumenta przemysłowego, bowiem w całym obszarze jego potrzeb energetycznych, poszukuje rozwiązań zapewniających konkurencyjność, a więc dających nie tylko akceptowalne poziomy cen energii, ale także zapewniających jej dostępność. Świadomy konsument zdaje sobie sprawę, że transformacja energetyczna, zachodząca w Polsce i w całej Europie, rodzi ryzyko niedoborów energii w najbliższej przyszłości. W Polsce transformacja energetyki idzie w kierunku od węgla do źródeł ekologicznych. Cechą tych źródeł jest niestety fakt, że bardzo często dostępność wytwarzanej za ich pośrednictwem energii nie zależy od dysponenta technologii, bowiem jest uzależniona od warunków pogodowych. Mówimy tutaj głównie o energii pozyskiwanej z wiatru oraz słońca. Niestety, w Polsce nadal jeszcze daleko na horyzoncie znajdują się inwestycje w obszarze energetyki jądrowej. Konsument ma świadomość, że na drodze do uzyskania w Polsce zdrowego miksu energetycznego, opartego na technologiach jądrowych, w mniejszej części gazowych, całego wachlarza OZE, wspieranych wielkoskalowymi oraz niewielkimi systemami magazynowania energii, będzie musiał radzić sobie z szeregiem niedogodności, w tym z okresowymi niedoborami energii.
Jak bardzo realne jest to zagrożenie?
Problem zapewne w niewielkim stopniu będzie dotyczył konsumenta prywatnego, ale wyraźniej może dotknąć przemysłu. Prognozy ekspertów sugerują, że niedobory mogą pojawić się już w 2028 roku. W pierwszej fazie zapewne nie będą one znaczące i dotkną raczej przedsiębiorców relatywnie odpornych na takie niedogodności. W kolejnych latach problem może się jednak pogłębić, znacząco ograniczając konkurencyjność poszczególnych podmiotów, a przez to także gospodarki krajowej w całości.
Ekologia staje się dla firm równie ważna, jak ekonomia?
Ekologia znajduje dziś odzwierciedlenie w ekonomii. Ślad węglowy powstający w wyniku produkcji energii w źródłach konwencjonalnych niesie za sobą istotny koszt. Współczesny konsument jest tego w coraz większym stopniu świadom – zarówno kosztów wytwarzania energii, jak i możliwości występowania jej niedoborów, których ryzyko jest następstwem postępujących procesów dekarbonizacyjnych, a w szczególności stopniowego wycofywania elastycznych, wielkoskalowych źródeł energetyki konwencjonalnej. Na szczęście wachlarz dostępnych na rynku ekologicznych technologii, skrojonych na potrzeby różnej wielkości oraz różnego typu podmiotów przemysłowych, jest coraz szerszy. Mogą być one adaptowalne nie tylko na poziomie powoływanych klastrów energetycznych, ale także na poziomie indywidualnych przedsiębiorstw. Technologie wytwarzania oraz magazynowania energii projektowane pod potrzeby indywidualne konsumentów dają możliwość odsunięcia ryzyka podlegania niekorzystnym efektom transformacji energetycznej, a w szczególności niedoborom energii oraz fluktuacji jej ceny. Dodatkowo kształtują nowoczesny wizerunek przedsiębiorstw, które coraz częściej otwarte są na zdywersyfikowaną adaptację technologiczną. Świadomy konsument to taki, który ważąc ryzyka i koszty, dostrzega opcje technologiczne umożliwiające przejęcie roli państwa, które w zakresie gwarancji dostępności energii, z uwagi na rozległość i dynamikę procesów dekarbonizacyjnych, będzie miało trudności w sprostaniu oczekiwaniom wszystkich podmiotów działającym po stronie popytowej oraz podażowej.
Czy mamy w Polsce potencjał, aby zaproponować korzystne rozwiązania dla biznesu pod kątem produkcji i magazynowania „zielonej” energii?
Tak. Obecnie sięgamy po rozwiązania globalnie dostępne, takie jak np. systemy magazynowania energii elektrycznej w tzw. akumulatorach litowo-jonowych. Oczywiście, w pewnych obszarach zastosowania są one bezkonkurencyjne. Ale problematykę należy popatrzyć trochę szerzej, również przez pryzmat portfela. Wspomniane systemy są drogie, a przy tym niekoniecznie wpisują się w potrzeby współczesnego konsumenta.
Zatem naukowcy i przedsiębiorcy grają do jednej bramki. A co na to samorządy?
Osobiście bardzo sobie cenię współpracę z samorządami. Świadomość ekologiczna i energetyczna w tych środowiskach również jest dostrzegalna. Coraz częściej miasta sięgają po rozwiązania efektywne energetycznie, starają się też być ekologiczne. W społeczności śląsko-zagłębiowskiej jest to szczególnie mile widziane - chcemy, aby nasz region postrzegany był nie tylko jako centrum ciężkiego przemysłu, ale też nowoczesnych technologii i zielonego biznesu.
Który z mitów dotyczących transformacji energetycznej jest najbardziej szkodliwy i wymaga szybkiego zdemaskowania?
Dla mnie, jako energetyka działającego na styku technologii konwencjonalnych i nowoczesnych, najdotkliwszym mitem jest ten mówiący, że możemy być konkurencyjni opierając produkcję energii wyłącznie na rozproszonych, pogodozależnych OZE. Tymczasem musimy tworzyć system odporny na wahania rynkowe, ale również wahania pogodowe. Istotne są mechanizmy wsparcia w zakresie regulacji. Wielkie nadzieje wiążemy z SMR-ami, czyli tzw. małymi modularnymi reaktorami jądrowymi, zwłaszcza w świetle konkurencyjności naszego regionu, który chce przecież utrzymać pozycję lidera na przemysłowej mapie Polski.
Czy w tym kontekście można powiedzieć, że SMG Śląsk wpisuje się w zapotrzebowanie współczesnego biznesu, łączącego ekonomię z ekologią?
SMG Śląsk stawia na rozwiązania innowacyjne, również te kształtowane w polskich uczelniach. Cieszy mnie to osobiście, jako naukowca, będącego także bacznym obserwatorem rynku. Współpraca nauki i przedsiębiorczości ma potencjał tworzenia rozwiązań biznesowych, które odpowiadają na zapotrzebowanie współczesnej gospodarki i mogą stanowić rozwiązanie problemów, z jakimi przychodzi nam się mierzyć już dzisiaj, a tym bardziej przyjdzie nam się mierzyć w najbliższych dekadach.
Łukasz Bąk